Ja "trener"
Tak jak chrzestna wróżka przygotowuje eliksiry na indywidualne zamówienia, tak i dobry trener „szyje” szkolenia na miarę potrzeb. Wywiera duży wpływ na losy innych postaci bajki, jest czujnym obserwatorem, a zarazem reżyserem przedstawienia, elastycznie reagując na zmieniające się warunki. Przecież, czyż nie do tego sprowadza się rola trenera?
Trener, jak dobra wróżka, ma moc obdarowania uczestników szkolenia mocami (narzędziami), dzięki, którym ich życie zmieni się prawie, tak jak w bajce. Jego głównym zadaniem jest zapewnienie wsparcia w dążeniu do rozwoju, monitorowanie postępów oraz korygowania błędów. Trener kompetencji społecznych wspomoże, skoryguje, a także nauczy efektywnych sposobów współdziałania, rozumienia i motywowania innych ludzi. Pokaże korzyści z asertywnego zachowania, zachęci do efektywnego zarządzania czasem i współpracy, zaaranżuje sytuacje wspomagające zdobywanie doświadczeń, zamodeluje właściwe wzorce zachowania i pokaże jak się efektywnie komunikować, podpowie jak podejmować decyzje i rozwiązywać problemy. Jeżeli będzie trzeba w atmosferze zabawy zintegruje uczestników szkolenia. Nikt nie zostanie pominięty, każdy zabierze ze sobą do domu jakiś podarunek, a, jaki on będzie, zależy już tylko od niego samego.
Widoczną gołym okiem różnicą między działaniem wróżki, a trenera jest czas zmiany. Szkolenie na ogól nie powoduje zmiany jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Proces zmiany, wdrażania nowych umiejętności lub zmiany starych nawyków wymaga dużej ilości czasu. W przeciągu 48 godzin w czasie trwania szkolenia, cicha myszka raczej nie zamieni się w barwną gadatliwą papugę. Na końcowy efekt szkolenia, na, który składa się cały szereg drobnych zmian na poziomie poznawczym i behawioralnym, czasami będzie trzeba trochę poczekać. Zdarza się i tak, że po szkoleniu wydaje się, że nic nie uległo zmianie. Warto, jednak pamiętać, że samo szkolenie jest dopiero pierwszym malutkim kroczkiem w stronę dużej zmiany. Jest początkiem procesu, a trener w, nim jest jak pies przewodnik. Na, to, jaki będzie końcowy efekt pracują wspólnie trener i grupa, uwzględniając dwie naturalne tendencji, czyli dążenie do rozwoju oraz potrzebę zachowania status quo.
Wyobraźmy sobie dowolne szkolenie. Trener, jak wybitny aktor, doświadczony reżyser oraz nieustraszony kapitan w jednej osobie, z maestrią prowadzi uczestników przez oceany wiedzy i umiejętności pomagając pokonywać cieśniny niewiedzy, unikać raf błędów i mielizn niekompetencji. Uczestnicy jak głodni nowych lądów podróżnicy, uczą się korzystać z nowych narzędzi, ćwiczyć umiejętności i korygować złe nawyki oraz zdobywać szeroko pojętą wiedzę. Mijają dni, gdzie w atmosferze skupienia nasi dzielni Kolumbowie odbywają fascynującą wyprawę. W końcu przychodzi czas powrotu do macierzystego portu. Entuzjazm towarzyszy grupie na finiszu wyprawy. Nadszedł czas na rozliczenie i podsumowania. Rozpoczyna się aplikacja zdobytej wiedzy i doświadczenia i, tak jak każda nowa umiejętność wymaga czasu, aby wejść w nawyk, tak i w tym przypadku proces wdrażania zmian jest czasochłonny.
A co w tym czasie dzieje się z trenerem? No cóż, przez ten krótki czas zdążył zżyć się z załogą swojego małego statku, nauczyć ich tego co było, im potrzebne, kolejny raz poczuć wiatr w żaglach i adrenalinę przy pokonywaniu wąskich cieśnin i zdradliwych raf. Pozostaje mu teraz tylko czekać na kolejny fascynujący rejs z nową, gotowa podążać w nieznane, załogą.